piątek, 12 grudnia 2014

Sick again :(


Były plany, miałam pisać. W głowie układały mi się kolejne pomysły na posty, zdjęcia, zabawy. Na pomysłach się skończyło. Dopadło mnie na dobre, wprowadziło się bez mojej zgody i nie puściło przez dwa tygodnie pomimo silnych antybiotyków i innych cudów na kiju, które miały pomóc. Przyplątało się, polubiło mnie i chyba chce ze mną zostać na zawsze - zapalenie ucha środkowego. Morze ropy, wysoka gorączka i ból wszystkiego po wyżej szyi, pech mnie ściga ostatnio więc dodać muszę jeszcze 4 z 6 efektów ubocznych zażywanych leków. Kilka dni temu pierwszy spacer, krótki bo zimno. Radocha Chrupkowa wykraczała wysoko ponad normę. Na radości się niestety skończyło, bo kolejnych spacerów w najbliższym czasie nie planujemy. Ropa wróciła, a i ból się skrada po woli. Na razie jest łagodny i tylko męczy okolice prawego ucha, ale to pewnie kwestia dni i wrócimy do punktu wyjścia. 



Jakby tego było mało w między czasie dzidziolowi wyszły kolejne zęby. Na pierwszego zęba czekaliśmy długo, bo całe 11 miesięcy. Potem poszło lawinowo i dziś brakuje nam tylko jednej nieszczęśliwej trójki i koniec. Koniec mówię wam, koniec kataru, płaczu, gorączek i innych przebojów około zębowych. Ciekawe jak długo będziemy się cieszyć pełnym uzębieniem naszej pociechy? :)


Zostały nam tylko dwa dni żeby się wykurować i doprowadzić do stanu używalności i przydatności bo już w poniedziałek lecimy na wyczekane, pierwsze od 7 lat święta w Polsce. Czary odczynimy, w kółku potańczymy może choroba ucieknie, bo leżenie w łóżku w gorączką to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę w tym okresie. 


środa, 26 listopada 2014

22 Listopada



Udekorowane wystawy sklepowe, ulice obwieszone światełkami, uroczyste zapalenie lampek na choince pod ratuszem i czekolada na gorąco. Chyba nie skłamię mówiąc, że to mój ulubiony czas w roku. Do pełni szczęścia brakuje tylko śniegu. I choć straszą zimą stulecia to jakoś tej zimy nie widać, nie słychać. 


W tym roku uroczystość otwarcia sezonu świątecznego przypadła w naszym mieście na 22 listopada. Mikołaj dumnie wkroczył do miasta, prezenty rozdał najmłodszym, na czele parady wystąpił, światełka zapalił, pomachał, uśmiechnął się i zniknął.


Mimo krótkiej wizyty Mikołaja udało nam się z nim spotkać w cztery oczy... i wiecie co? Reakcja Filipa był kropka w kropkę taka sama jak w zeszłym roku. Krótka wizyta skończyła się łzami i krzykami, Chrupek mówi stanowcze NIE brodatemu osobnikowi, a o posadzeniu na kolanach można zapomnieć. Więc nie wiadomo czy na 6 grudnia Mikołaja do domu sprowadzać, czy oszczędzić Kruszynie nerwów i prezenty pod poduszkę schować. Pożyjemy, zobaczymy, dziecka zapytamy i decyzję stosowną podejmiemy  :)

piątek, 21 listopada 2014

Jesteśmy...



Gdzie byliśmy jak nas nie było? A byliśmy i tu i tam i działo się oj działo :) Przeżyliśmy przeprowadzkę i wakacje i dwutygodniową chorobę z udziałem matki i syna, kilkudniowy brak internetu i załamanie nerwowe spowodowane brakami w magazynie sklepu Ikea, bunt dwulatka i 4 sztuki nowych zębów.


Chrupkowy słownik powiększył się o słowa: choć, tu, tam, plua plua(kąpiel), dziadzia, babeczka, Titi(Filip), kilo kilo(duże). 
Na miarce wzrostu przybyły kolejne 3 cm, a na wadze kolejne pół kilograma.


Ulubione zabawki: dinusie i autka.
Ulubiona książka: Elmer.
Ulubione jedzenie: banany, ogórki, awokado.
Ulubiony napój: woda mineralna z dodatkiem cytryny.
No to tak w skrócie co u nas i o nas. Za jakiś czas znowu znikniemy na chwilkę, na krótko :) ale najpierw nadrobimy zaległości ostatnich miesięcy.


niedziela, 21 września 2014

Podobny do...?



Patrze, przyglądam się, obserwuję co to ten mój Chrupek wymyślił, wydedukował w tej swojej małej główce.
Spoglądam na niego jak idzie, siedzi, je. Jak włosy odgarnia, zabawki po pokoju rozkłada, drzwi do szafy domyka bo mama nie zamknęła do końca. Słucham jak śpiąc zębami zgrzyta, zwracam uwagę jak stopy krzywo stawia. 
Zdjęcia przeglądam i zwracam uwagę na jego miny, gest i za każdym razem dochodzę do tych samych wniosków - "Przecież to cała Martyna"!
Martyna - ciocia Philipa, moja siostra. Ta młodsza, trochę szalona(w pozytywnym tego słowa znaczeniu), ta co to po podłodze się z małolatem będzie tarzać, z górek zjeżdżać, na każdy pomysł przyklaśnie z radością. Ot ta najulubieńsza ze wszystkich cioć. 


Podobieństw jest dużo, za dużo żeby je tu wszystkie wymienić. Od gestów, ruchów i wyglądu fizycznego po zainteresowania i ulubione zabawki.
Więc miłość do dinozaurów nas nie dziwi nic a nic bo przecież ciocia te plastikowe figurki kochała do bólu to i Chrupek kocha.
Kocha do tego stopnia, że z domu bez nich nie wychodzi, do łóżka bez nich się nie kładzie, o kąpieli bez dinusiów nie ma mowy, a i wizyta u lekarza jakaś taka przyjemniejsza z nim jest.
Lubimy tych naszych małych towarzyszy życia oj lubimy. 


Dziś leniwa niedziela i dla nas i dla dinusiów. Na zielonej trawce nogi wyciągamy i łapiemy ostanie wrześniowe promienie słońca.

sobota, 6 września 2014

Na dwa fronty :)


O i tu też jesteśmy :) 
Szczerze z ręką na sercu powiedzieć muszę, że blog miał być jeden, tak jeden.
Mamy takie szczęście w nieszczęszczeniu, że na stałe w Irlandii mieszkamy. Rodzina cała w Polsce została i tak trochę smutno się słucha i łza w oku się kręci jak mówią, że tęsknią bo i my tęsknimy. Strasznie!  
Blog miał być głownie dla nich co by to wejść mogli i zobaczyć co Philip kombinuje, jak rośnie, jak się zmienia :) Matka postanowiła go pisać po angielsku co by siedząc w domu nie zapomniała jak to się tym językiem włada. Po kilku dniach dzwonią i mówią, że fajnie, że super na zdjęcia mogą popatrzeć, ale marudzą strasznie, że poczytać nie mogą, a z przyjemnością by poczytali. "Po polsku pisz!" babcia z ciotką mi mówią, mama doradza co by posty tłumaczyć i w obu językach publikować. Poniekąd postanowiłam rad posłuchać, ale blogi będą dwa zupełnie inne. Bo ukrywać nie ma co Matce też się lepiej w ojczystym języku pisze, a nie zawsze da się to sprawnie na angielski przełożyć. Więc ten będzie bardziej personalny z historiami z dnia codziennego, tamten z dnia na dzień zmieni się w blog o projektach DIY i organizacji jak sama nazwa mówi. Jak to będzie w przyszłości zobaczymy, może zostanie tylko jeden może oba przetrwają próbę czasu. Na chwilę obecną zapraszamy i tu i tam, a ten drugi jest tu - o tu :)
Dziś wyjątkowo zdjęcia się powtórzą, ale to pierwszy i ostatni raz. Przyrzekamy! :)