piątek, 12 grudnia 2014

Sick again :(


Były plany, miałam pisać. W głowie układały mi się kolejne pomysły na posty, zdjęcia, zabawy. Na pomysłach się skończyło. Dopadło mnie na dobre, wprowadziło się bez mojej zgody i nie puściło przez dwa tygodnie pomimo silnych antybiotyków i innych cudów na kiju, które miały pomóc. Przyplątało się, polubiło mnie i chyba chce ze mną zostać na zawsze - zapalenie ucha środkowego. Morze ropy, wysoka gorączka i ból wszystkiego po wyżej szyi, pech mnie ściga ostatnio więc dodać muszę jeszcze 4 z 6 efektów ubocznych zażywanych leków. Kilka dni temu pierwszy spacer, krótki bo zimno. Radocha Chrupkowa wykraczała wysoko ponad normę. Na radości się niestety skończyło, bo kolejnych spacerów w najbliższym czasie nie planujemy. Ropa wróciła, a i ból się skrada po woli. Na razie jest łagodny i tylko męczy okolice prawego ucha, ale to pewnie kwestia dni i wrócimy do punktu wyjścia. 



Jakby tego było mało w między czasie dzidziolowi wyszły kolejne zęby. Na pierwszego zęba czekaliśmy długo, bo całe 11 miesięcy. Potem poszło lawinowo i dziś brakuje nam tylko jednej nieszczęśliwej trójki i koniec. Koniec mówię wam, koniec kataru, płaczu, gorączek i innych przebojów około zębowych. Ciekawe jak długo będziemy się cieszyć pełnym uzębieniem naszej pociechy? :)


Zostały nam tylko dwa dni żeby się wykurować i doprowadzić do stanu używalności i przydatności bo już w poniedziałek lecimy na wyczekane, pierwsze od 7 lat święta w Polsce. Czary odczynimy, w kółku potańczymy może choroba ucieknie, bo leżenie w łóżku w gorączką to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę w tym okresie.